Inkwizycja

Postanowiłem zająć się trochę tym tematem, ponieważ “wyskakuje” on co chwilę jako argument w dyskusjach z braćmi należącymi do innych kościołów. Z jakiegoś powodu uważają oni, że fakt, że inkwizycja istniała, jest argumentem przeciwko temu,, że Kościół Katolicki jest tym Kościołem, który założył Jezus. Albo, że KK nie jest „święty”, skoro takich rzeczy się dopuścił w swej historii.

Odpowiedź na te zarzuty może być dwojaka. Trzeba by się zastanowić, jaka jest historyczna prawda o Inkwizycji, jaki był jej cel, dlaczego została powołana i jak wykonywała swoje zadania, ale także, dlaczego to, jeżeli faktycznie jest coś w tych zarzutach, fakt ten miałby świadczyć przeciw prawdziwości i świętości Kościoła. Zacznę może od tego.

Wielu wrogów Kościoła uważa, że ponieważ katolicy tak się zachowują jak każdy z nas ma okazje widzieć na własne oczy, to KK nie może być święty. Jest to argument zupełnie pozbawiony sensu. Czym jest Kościół napiszę szerzej w innym miejscu, myślę, że w siódmej części moich rozważań o Biblii, ale tu wspomnę tylko krótko, że świętość Kościoła wynika z tego, że jest On Ciałem Jezusa. I dlatego właśnie jest On święty. Pamiętacie nawrócenie Pawła? O co zapytał go Jezus? Szawle, Szawle, dlaczego prześladujesz mój Kościół? Dlaczego prześladujesz moje owieczki? Moich uczniów? Nie! Zobaczmy, co Biblia mówi:

A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz? Kto jesteś, Panie? – powiedział. A On: Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. (Dz 9,4-5)

Czyli widzimy, że Jezus się utożsamia ze swoim Kościołem. Paweł w tym czasie był faryzeuszem, któremu chodziło o to tylko, żeby doskonale wypełnić Prawo, tak jak je rozumiał. O Jezusie pewnie nie myślał wiele, w końcu był On już stracony, więc z punktu widzenia Pawła nie był już problemem, celem jego prześladowań była ta „sekta”, ludzie, którzy, jego zdaniem, zupełnie nie rozumieli Prawa i Proroków i tak pobłądzili w swej nauce, że byli winni śmierci. I gdyby tak było naprawdę, gdyby Jezus nie był Mesjaszem, miałby Paweł rację. Prawo Mojżeszowe nakazywało takich ludzi karać śmiercią. Ale Jezus, objawiając mu się na drodze do Damaszku, wyraźnie zaznacza, że to Jego właśnie, a nie Jego uczniów, Paweł prześladuje.

Zresztą sam przykład Judasza wskazuje wyraźnie, że to nie po grzesznych członkach Kościoła mamy Go oceniać. Z historycznego punktu widzenia nie było wcale konieczne, żeby Jezusa zdradził jeden z Apostołów. Na pewno więcej ludzi wiedziało, gdzie Jezus z apostołami udawał się na modlitwy, poza tym mógł być on schwytany w innym miejscu. Pamiętamy przecież taką sytuację, gdzie faryzeusze postanowili Go złapać, gdy nauczał, ale nie mogli tego dokonać, bo nie był to jeszcze czas wybrany przez Boga:

Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się. (Łk 4,28-30)

Jezus dlatego wybrał jednego spośród swych najbliższych uczniów, żeby nam pokazać, że Jego Kościół jest święty ponieważ On jest święty. Podobnie jak wybór Piotra. Biblia pokazuje nam Piotra jako osobę bardzo nam, a przynajmniej mnie, bliską w tym sensie, że my często tacy sami jesteśmy. Jesteśmy w jednym momencie gotowi oddać życie za Jezusa, zawierzyć Mu tak, że moglibyśmy po wodzie chodzić, a 5 minut później zapieramy się przed służącą, pod przysięgą, że Go znaliśmy kiedykolwiek. Nawet jak nie dosłownie, to naszym życiem, tym, jak postępujemy i jak łatwo grzeszymy w swym codziennym postępowaniu. I dlatego Jezus wybrał takiego Piotra na fundament swego Kościoła, żeby pokazać nam, że to tylko w Nim Piotr będzie miał siłę wytrwać, a także pokazać, że niezależnie od tego jakich w historii Kościół będzie miał przywódców, jacy będą następcy Piotra i namiestnicy Jezusowi, On, Kościół pozostanie święty przez swoją istotę, przez to, że jest Ciałem Jezusa.

Piotr zrozumiał swoją lekcję. W przepięknej scenie nad jeziorem, po zmartwychwstaniu, gdy Jezus stanął przy ogniu, (słowo użyte na to ognisko w greckim oryginale jest tym samym słowem, które użyte jest do opisu ognia przy którym się grzał Piotr na dziedzińcu pałacu najwyższego kapłana), Jezus trzykrotnie pyta go: Czy mnie kochasz? I gdy on odpowiada: Tak, Ty wiesz, że Cię kocham, dowiaduje się, że ma paść baranki Jezusowe. Wszyscy w tym Piotrowym wyznaniu miłości do Pana widzą odwrócenie jego zaparcia się, ale jest tam coś więcej, Jezus pyta Piotra za pierwszym i drugim razem: Czy ty mnie „agape”?. Czy mnie kochasz tą nadzwyczajną, nadludzką miłością? Tą miłością, której definicję podał św. Paweł w 1. liście do Koryntian, rozdz.13. I jakże inny teraz jest Piotr. Ten, co gotów był na wszystko w swych deklaracjach, które okazały się cokolwiek przesadzone po aresztowaniu Jezusa, teraz jest innym człowiekiem, zasmuconym swą słabością i skromnie odpowiada: Ty wiesz, że Cię kocham, ale używa tu słowa „phileo”, oznaczającego zwykłą miłość rodzinną, jaką dziecko kocha ojca, czy brat brata. Widzi Piotr, że jest tylko słabym człowiekiem i że tylko w Panu może mieć siłę, sam na siebie liczyć nie może. I Jezus akceptuje to, za trzecim razem gdy pyta Piotra, pyta go: Czy ty mnie „phileo”, Piotrze?. W „Tysiąclatce” słowo „agape’ jest przetłumaczone „miłować”, „phileo”- „kochać”:

A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś baranki moje. I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Odparł Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś owce moje. Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś owce moje. (Jn 21,15-17)

Jan nawet zauważa, że zasmuciło Piotra to, że Pan zapytał go, czy Go kocha tą braterską miłością, ale właśnie tego Pan oczekiwał od Piotra, nie pustych deklaracji i nie perfekcyjności, ale zwykłej ludzkiej miłości i zawierzenia, że siła pochodzi od Boga. Jak to zauważył Paweł w liście do Filipian:

Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. (Flp 4,13)

Ale jak zwykle rozgadałem się nie całkiem na temat, a tematem miała być inkwizycja. Jak już ustaliliśmy, że nawet, gdyby czarna legenda o inkwizycji była prawdziwa to i tak nie miałoby to większego znaczenia, jeżeli chodzi o ocenę Kościoła, to teraz mam inną dobrą wiadomość. W legendzie o Inkwizycji nie ma wiele historycznej prawdy. Powstała ona z kilku powodów, po pierwsze KK ma wiele wrogów, którzy, gdy nie mogą znaleźć prawdziwych powodów do zarzucenia mu czegoś albo wymyślają coś, albo przynajmniej przesadzają, (Jn 15,20 : Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem: Sługa nie jest większy od swego pana. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać),po drugie taka legenda jest bardzo widowiskowa i czy to literatura czy film o tej tematyce ma szanse się dobrze sprzedać, więc tą szansę wielu wykorzystało, po trzecie katolicy mają tendencję do „nastawiania drugiego policzka” (Mt 5:39), natomiast protestanci zawsze szukają okazji, żeby wykazać, że KK nie może być tym prawdziwym, skoro takich rzeczy się dopuścił. Nie będę tu się tu rozwodził nad tymi ofiarami czy to reżimu Kalwina w Szwajcarii, czy nad smutnym losem katolików w Anglii od czasów Henryka VIII, których tam zginęło więcej niż Inkwizycja ma na swoim sumieniu, nie chodzi tu o przekrzykiwanie się, kto więcej złego zrobił. Jeżeli jedna niewinna ofiara zginęła, to o jedną osobę było za dużo. Ale wspomniałem o tym, żebyście sobie zdali sprawę, że nic w historii nie jest białe albo czarne i każdy zanim zacznie zarzucać Kościołowi, że w czasach Inkwizycji mordował on miliony ofiar, powinien przede wszystkim przypomnieć sobie te słowa Jezusa:

Jak możesz mówić swemu bratu: Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku, gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata. (Łk 6,42)

Co do zaś samych milionów ofiar… przyjrzyjmy się, jak to z tą Inkwizycją naprawdę było.

Inkwizycja, wyraz pochodzący z łaciny, „inquisitio”, badanie, dochodzenie, były to trybunały wiary, instytucje kościelne powołane do wykrywania, nawracania i karania opornych heretyków. Powstawały od 1215 roku i w pewnej formie działały w Hiszpanii nawet do początku XIX wieku. Ale początków „inkwizycji” możemy popatrzeć się już w działaniu apostołów i ich uczniów. Apostołowie piętnowali niezgodę i podziały, także ojcowie Kościoła, Klemens i Ignacy Antiocheński nakazywali unikać heretyków i modlić się za nich. Heretycy karani byli śmiercią na długo przed powołaniem sądów inkwizycyjnych, np. król francuski Robert II Pobożny spalił na stosie w 1017 roku w Orleanie 12 osób, czy tez w 1051 roku z rozkazu cesarza Henryka III wiele osób skazano na śmierć w Goslarze. Prawdę powiedziawszy to przecież źródeł karania śmiercią można się doszukać już w ST, warto przypomnieć choćby incydent ze złotym cielcem pod Synajem, gdy Mojżesz powrócił z kamiennymi tablicami, zobaczył niewierny lud oddający boską cześć złotemu cielcowi i na jego rozkaz wierni członkowie pokolenia Lewiego zabili 3 tysiące ludzi. Od tego czasu to Lewici byli tylko kapłanami, gdyż tylko oni byli wierni Bogu.

Najczęściej to prosty lud domagał się śmierci dla bluźnierców i heretyków, a władza kościelna, biskupi i teologowie często sprzeciwiali się temu, jak np. Wazo z Legie, Piotr le Chandr czy Gerhoh z Reichersbergu. W połowie XII rozpoczęły się ruchy katarów i waldensów, które kwestionowały ówczesny porządek społeczno-polityczny i kościelny. Działanie pokojowe, ekskomuniki i misje nie odnosiły skutku i kościół zjednoczył się z władzą cywilną w walce z tymi ruchami. Zarówno władze kościelne jak i świeckie wydały na przestrzeni lat wiele nakazów i praw nakazujących ścigać heretyków i nawracać ich, a w razie oporu karać.

Jak wyglądała procedura takich sądów? Składały się one z dwóch inkwizytorów, mających co najmniej 40 lat, oznaczających się czystością obyczajów, wyrozumiałością, uczciwością i biegłością w prawie kanonicznym i teologii, oprócz tego lokalny biskup lub jego przedstawiciel, 12 wiernych, a także notariuszy, lekarza, gońców, a od XIV wieku kwalifikatorów, prawników sprawdzających, czy wyroki są zgodne z obowiązującym prawem świeckim. Od połowy XIII wieku, gdy heretyków zrównano w prawach ze zwykłymi kryminalistami zaczęto stosować tortury tak, jak w przypadku innych przestępców.

Podstawowym celem trybunału inkwizycyjnego było nawrócenie kacerzy, tzn. nakłonienie ich do dobrowolnego wyrzeczenia się herezji i powrotu do jedności z Kościołem. Najpierw więc musiał on wysłuchać kazania, wyjaśniającego naukę Kościoła, i konsekwencje trwania w błędzie, potem następował czas łaski, od 15 do 40 dni, w którym to czasie udzielano rozgrzeszenia i dobrowolnie zgłaszającym się udzielano tylko kar kościelnych, po tym okresie zaczynał się proces inkwizycyjny. Oczywiście, zdarzały się różne wypaczenia, wystarczyły zeznania dwóch świadków, aby kogoś oskarżyć, więc czasem to wykorzystywano dla pognębienia wrogów, tym bardziej, że denuncjatorzy byli anonimowi, co chroniło ich przed zemstą.

O zasięgu działania inkwizycji brak całościowych danych, te dane wyrywkowe, którymi dysponujemy, wskazują na raczej marginalny zasięg w porównaniu do powszechnie panującej współcześnie opinii. Np. Inkwizytor Padwy w ciągu 12 lat działania pod koniec XIII wieku skazał na śmierć 12 osób, inny inkwizytor, Bernard Guidonis wydał 930 wyroków, z tego 42 śmierci, 307 więzienia, 442 kary pokutne i pielgrzymki, a 139 osób uniewinnił. W diecezji Turyńskiej w XIII wieku skazano na śmierć 22 osoby, 41 na noszenie krzyża pokutnego, a 150 na inne kary pokutne. Znakomita większość inkwizytorów wywiązywała się ze swego obowiązku bardzo przykładnie, choć, jak wszędzie, zdarzały się przypadki nadużyć, czy to spowodowane naciskami politycznymi, jak np. w przypadku procesów templariuszy, walką z rodem Colonnów, czy proces Joanny D’Arc, czy też zwykłą nadgorliwością inkwizytora. W 2. połowie XIV wieku aktywność inkwizycji osłabła, szczególnie we Włoszech i Aragonii, we Francji poddana została kontroli urzędników królewskich, i od tego okresu następuje rozszerzenie jej działalności na inne dziedziny życia, jak czary, alchemia, sodomia, dzieciobójstwo, a także używano inkwizycji do sądów nad Żydami. W Anglii, krajach skandynawskich czy słowiańskich inkwizycja praktycznie nie istniała, lub działała w bardzo ograniczonym zakresie.

Teraz powiem parę słów na temat inkwizycji Hiszpańskiej, gdyż to ta jej odmiana jest uważana za synonim inkwizycji i jej najkrwawszą odmianę. W Hiszpanii była specyficzna sytuacja, gdyż kraj ten był terenem najazdów i prób podbojów przez muzułmanów przez stulecia, było tam wielkie osadnictwo Żydowskie i jak zwykle bywa, przy tak wielkim skupieniu ludności trzech wyznań nie trudno o konflikt. Gdy któraś z grup dochodzi do władzy i ma zamiar rozprawić się z inną grupą, często dorabia do tego jakąś ideologię dla zagłuszenia sumienia. Ciągle jednak nie był to taki krwawy i horrendalny okres jak przedstawia nam to dzisiejsza propaganda. Inkwizycja hiszpańska w zasadzie zaczęła działać dopiero pod koniec XV wieku, pierwszym inkwizytorem zostali dominikanie Juan de San Martin i Miguel de Morilo, pierwsza egzekucja odbyła się 6 II 1481 roku. W następnych latach wydano wiele wyroków śmierci, często z przyczyn politycznych, nie teologicznych, dla usunięcia przeciwników politycznych i pozbawienia ich majątków. Od połowy XVI wieku inkwizycja się biurokratyzowała coraz bardziej, a jej działalność nasilała się jedynie w okresach kampanii przeciw jakimś konkretnym grupom, np. moryskom.

W sumie można więc podzielić inkwizycje na 3 różne formacje: pierwsza była ta francuska, nieoficjalna, z końca XII wieku, którą potem przejęli dominikanie, potem włoska, rozpoczęta w 1542 roku, chyba najmniej aktywna, ta sądziła m.in. Galileusza i ta najbardziej znana, hiszpańska, z końca XVI wieku.

Ile więc było w sumie ofiar inkwizycji? Zobaczmy co podają najbardziej antykatolicko nastawione źródła. Loraine Boettner, ojciec duchowy dzisiejszych antykatolicko nastawionych fundamentalistów chrześcijańskich w swej książce „Roman Catholicism” bardzo niewiele poświęca inkwizycji miejsca. Opiera się on głównie na artykule z 1959 roku z czasopisma „Chrystian Heritage” autorstwa Waltera Motano, gdzie autor tego artykułu podaje, że:

„Zostało wykazane przez Juana Llorente, który ostrożnie przebadał archiwa Trybunału i którego dane są wyciągnięte z najbardziej autorytatywnych źródeł, ze 105 285 ofiar zginęło pod inkwizycją generała Torquemada, 51 167 pod Cisneros i 34 952 pod Diego Perezem. Później policzono, że 31 912 było spalonych żywcem!, połowa tej liczby, 15 659 cierpiała kary statutowe i 291 450 posłano do więzień. Pół miliona rodzin było rozbitych przez Inkwizycję i kosztowała ona Hiszpanię dwa miliony dzieci” Koniec cytatu.

Szkoda tylko, że autor tego artykułu nie podaje, że Llorente nie jest historykiem na którym można by polegać. Był on sekretarzem Inkwizycji od 1789 roku i w 1801 został karnie zwolniony z tej instytucji, oskarżony o malwersację. Mimo, ze był Hiszpanem, sprzymierzył się z Francuzami, gdy napadli oni na Hiszpanię w 1808 roku. Po wojnie uciekł do Paryża, gdzie w 1817 roku opublikował „Krytyczną historię Hiszpańskiej Inkwizycji”. Twierdził, że liczby które podał pochodzą z oficjalnych dokumentów, ale zapytany o nie odparł, że już je spalił. Poważni historycy podają rożne dane, niektórzy uważają, że nie więcej niż 3 tysiące ludzi zginęło, inni, że więcej, ale nikt nie uważa, żeby liczby Llorente mogły być prawdziwe. Dla porównania natomiast mogę podać za sir Jamesem Stephensem, który w jego „History of English Criminal Law” podaje, że w poreformatorskiej Anglii wykonywano 800 egzekucji rocznie, w kraju, gdzie inkwizycja nie działała w ogóle. Przypominam tu, ze liczby dotyczące inkwizycji dotyczą wielu lat jej działania, nie jednego roku.

W Anglii spalono także 30 tys. ludzi oskarżonych o „wichcraft”, bycie czarownicą, w protestanckich Niemczech było to 100 000 ofiar, w krajach katolickich praktycznie nie było palenia na stosach czarownic, co np. Goethe w „Italenische Reise” przypisuje faktowi, że katolicy mając sakrament spowiedzi. Nie podaję tych liczb dlatego, żeby kogokolwiek czy to oskarżać, czy usprawiedliwiać, ale żeby wskazać tło, pokazać w jakich czasach działała Inkwizycja. Nie była to instytucja inna niż sądy cywilne, czy sądy religijne działające w krajach niekatolickich po reformie. Po prostu czasy tamte były wg. naszych, dzisiejszych standardów okrutne, za kradzież można było stracić rękę, za bluźnierstwo życie, ale nie był to atrybut tylko Inkwizycji i prawdopodobnie właśnie sądy inkwizycyjne odznaczały się łagodnością. Znane są przypadki przestępców kryminalnych głośno krzyczących bluźnierstwa podczas swych rozpraw tylko dlatego, żeby się dostać pod sąd Inkwizycji, który był znacznie łagodniejszy od „cywilnego” wymiaru sprawiedliwości.

Skąd wiec ta „czarna legenda”? Cóż, niektórzy podają liczby niemające żadnego historycznego źródła, czy to wymyślając je, czy też robiąc błędy w obliczeniach. Ale pomylić się można, no, powiedzmy o 100 %, czy o 500%, nikt dokładnie nie jest w stanie podać liczby ofiar Inkwizycji, więc nawet 500 % błędu jest do przyjęcia. Niestety, są publikacje podające liczbę ofiar zawyżoną o 2 500 000 %. Dwa i pół miliona procent!!! I są ludzie, którzy bez zastanowienia się wierzą w te bzdury. Książka „The Mystery of Babylon Revealed” podaje, że 95 milionów ofiar zginęło z rąk Inkwizycji. Liczba ta nie tylko nie ma żadnego oparcia w faktach, nawet w tych faktach, które poważni historycy uważają za antykatolicką propagandę, jak wspomniane wyżej dane Llorente, ale jest fizycznie niemożliwa. W połowie XVII wieku na przykład na całym świecie, wszystkich kontynentach, żyło około pół miliarda ludzi. Inkwizycja działała tylko w południowej Europie, nie było jej w Anglii, Europie wschodniej czy Skandynawii, ani też, rzecz jasna, na innych kontynentach. Gdyby ta liczba była prawdziwa, to musieliby zginąć wszyscy mieszkańcy tych krajów i jeszcze by trzeba dobrać z sąsiednich…ale wiele osób wierzy w te bzdury. Także Jimmy Swaggart podaje niewiele mniejsza liczbę i równie nieprawdopodobną, podaje on, że ofiar było 20 milionów. Swaggart ma swoje imperium w Luizjanie w USA, seminarium duchowne dla pastorów- fundamentalistów, bardzo antykatolicki program nauki, zatrudnia tam m. in. byłych katolickich księży i był on bardzo popularnym kaznodzieją telewizyjnym w latach osiemdziesiątych, dopóki personalne problemy, a konkretnie przyłapanie go na seksie z prostytutką nie zwichnęło jego kariery. W swej książce „Catholicism” pisze on: „Kościół Rzymsko-Katolicki zamordował około dwudziestu milionów ludzi w czasach działania Inkwizycji” (str. 31). Ale nagonka na KK jest opłacalna, Swaggart był w stanie zebrać w postaci datków wysyłanych do studia 500 tys. dolarów dziennie w czasach swej świetności i były to dolary sprzed 20 lat, więc mnie przynajmniej nie dziwi jego podejście do niektórych spraw. „Follow the money”, jak mówi amerykańskie przysłowie, chcesz znaleźć prawdziwe motywy, idź śladem pieniędzy. Gdyby liczby tej wielkości miały cokolwiek wspólnego z prawdą, Inkwizycja by miała dużo większe znaczenie socjologiczno-społeczne. Gdy epidemia dżumy w 1348 roku pozbawiła życia jedną trzecia populacji, wydarzenie to odbiło się szerokim echem w historii i miało olbrzymie znaczenie społeczne. Żaden historyk takiego znaczenia nie przypisuje Inkwizycji właśnie dlatego, ze liczba jej ofiar z globalnego punktu widzenia była bez porównania mniejsza.

Dlaczego więc taka jest propaganda antykatolicka? Częściowo przynajmniej wynika to z faktu, że fundamentalistom przeszkadza to, że ich kościół nie ma źródeł historycznych, nie mogą, poza jakimś mętnym tłumaczeniem o Kościele, co działał w podziemiu przez 15 wieków, wykazać swych źródeł w kościele z Dziejów Apostolskich z pierwszych wieków. Czytanie Ojców Kościoła tez im niewiele pomaga, bo ich „katolickość” wychodzi z każdego dokumentu. Uważają się wiec często za potomków katarów, których Inkwizycja prześladowała. Katarowie rzeczywiście byli w pewnym sensie „Bible Christians”, ale tylko w takim, że używali Biblii w języku narodowym i sami ją interpretowali. Problem tylko na tym polega, że w ogóle nie bardzo można by ich nazwać chrześcijanami. Kataryzm był mieszanką gnostycyzmu i manicheizmu. Grzech pierworodny ich zdaniem był grzechem seksualnym, małżeństwo i w ogóle materia pochodziły od Szatana, dopuszczali natomiast związki nieformalne, bo te były tylko czasowe i nieznane ogółowi. Nie trudno sobie wyobrazić skutki takiej nauki. I prawdę mówiąc mniej dziwi teraz problem Swaggarta. Może on rzeczywiście był katarem? 😉

Katarowie wierzyli, że jest tylko jeden sakrament, niezbędny do zbawienia, ale każdy grzech popełniony po przyjęciu tego sakramentu drogę do nieba zamykał na zawsze. Czekali wiec do końca, aby dopiero na łożu śmierci go przyjąć. I żeby być pewnym zbawienia, praktykowali po przyjęciu tego sakramentu eutanazje. Były tez i inne aspekty tej herezji, np.. interpretując błędnie Biblie odmawiali oni płacenia jakichkolwiek podatków. Nie wiem więc, czy tak naprawdę fundamentaliści chcieliby być identyfikowani z katarami, gdyby ich nie łączył wspólny wróg, Kościół Jezusa Chrystusa.

Podsumowując chciałbym podkreślić, że nie powinniśmy się bać prawdy o Inkwizycji. Instytucja ta zrobiła wiele dobrego, ale jak każda instytucja mająca władzę popełniła też wykroczenia. Ale historia uczy, że nie były one gorsze lub wyróżniające się negatywnie na tle innych sądów w ówczesnych czasach, czy to cywilnych, czy też sądów religijnych prowadzonych przez kościoły protestanckie. Brak znajomości historii powoduje, że gotowi jesteśmy wrzucać do jednego worka wszystko co się w średniowieczu działo i za wszystko oskarżać Inkwizycję, gdy właśnie prawda jest taka, że np. palenie czarownic nie jest związane ani z Inkwizycją, ani z KK. Podobnie liczby. Teraz żyjemy w czasach statystyk, danych, nikt nie wie dokładnie ile naprawdę ludzi zginęło z rąk Inkwizycji, ale nawet przyjmując dane takich wrogów tej instytucji jak Llorente, które to dane są niemalże na pewno przesadzone, to mówimy o 200 tysiącach ludzi na przestrzeni wielu lat. Jak wcześniej już powiedziałem inni historycy mówią o 3-4 tysiącach ludzi. Prawda zapewne leży gdzieś po środku, tylko dlaczego ja się spotykam ciągle z opinią, że były miliony ofiar? Cóż, pewnie dlatego, że ludziom łatwiej powtarzać bzdury niż poświęcić trochę czasu na szukanie, badanie i przeczytanie też tego, co druga strona ma na swoją obronę do powiedzenia. W końcu jakby w sądzie tylko prokuratorzy byli, nie trzeba by było sądów. Na szczęście mamy jeszcze instytucję obrońców, adwokatów i często po przedstawieniu przez nich faktów wszystko zaczyna inaczej wyglądać.

Oczywiście, że każde życie człowieka jest bezcenne, za każdego z nas Jezus oddał życie i nie mam tu na celu wykazać, że Inkwizycji nie było, czy że tylko dobre owoce wydawała. Ale nie traćmy z oczu tych faktów, że w tych czasach wszystkie sądy, we wszystkich krajach podobnie działały i że koncepcja „rozdziału państwa i kościoła” jeszcze nikomu nie przyszła do głowy, herezja była zamachem na władzę, także świecką i to zarówno w krajach katolickich, jak od XVI wieku protestanckich. Religie protestanckie zresztą właśnie dlatego na taki przydatny grunt trafiły, że były wykorzystywane przeciwko politycznym wpływom Rzymu i więcej tam było w wielu przypadkach polityki niż teologii. Karanie więc śmiercią za herezję nie było czymś, co ludzie ówcześni uważali za prześladowania, czy niesprawiedliwość. Wprost przeciwnie, często właśnie Inkwizycja ratowała ludzi od samosądów czy samowoli władców cywilnych.

Zachęcam wszystkich do poczytania na te tematy, na necie nie brakuje stron o inkwizycji, niestety większość to te „pseudohistoryczne”, to się lepiej sprzedaje, ale i wartościowych stron nie brakuje. Ja tu korzystałem głównie z hasła Encyklopedii Katolickiej Towarzystwa Naukowego KUL-u, tom VI i z książki Karla Keatinga „Catholicism and Fundamentalism”. Jest on założycielem i dyrektorem organizacji „Catholic Answers” prowadzącej działalność apologetyczną w Stanach, odpowiadając katolikom i protestantom na każde pytanie związane z wiarą, mają codzienną , godzinną audycję w radiu i jeżeli ktoś zna angielski, gorąco zapraszam na ich stronę, www.catholic.com, także ich radiowych audycji można słuchać bezpośrednio lub ściągnąć do komputera archiwalne programy z ostatnich 5 lat.

Udostępnij:

Piotr Jaskiernia

Nazywam się Piotr Jaskiernia, mam 61 lat i od wielu lat mieszkam w Stanach. Z zawodu jestem "truckerem", kierowcą. Moim hobby jest apologetyka, a moją pasją nowa ewangelizacja. Zawsze szukam nowych dróg, by dotrzeć z Dobrą Nowiną do kolejnych osób, stąd moja obecność tutaj.