Boski GPS – rozważania na Trzecią Niedzielę Wielkiego Postu
W najbliższą niedzielę, 3 marca, w trzecią Niedzielę Wielkiego Postu, usłyszymy ciekawą Ewangelię. Mówi ona o bieżących wydarzeniach w Palestynie przed dwoma tysiącami lat, o których nic nie wiemy. Albo wiemy tylko tyle, co wspomniał nasz Pan. Mianowicie w Siloam zawaliła się wieża i pogrzebała 18 osób. Poza tym Piłat pomścił jakieś osoby, mieszając krew ich prześladowców z ich krwią.
Tekst zupełnie niezrozumiały i moglibyśmy długo na jego temat spekulować. Jedno wydaje się pewne: Piłat znalazł najprawdopodobniej jakieś kozły ofiarne, a nie prawdziwych sprawców, albo też czyny te nie były wcale takie potworne, skoro Jezus mówi:
„Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam”.
I dodaje:
„Lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie.”
Czy to znaczy, że na uczni Pana Jezusa zaczną spadać jakieś konstrukcje, a Piłat będzie zajmował się mieszaniem ich krwi? Nie sądzę. Nie o tym Jezus mówi. On mówi o innej śmierci, znacznie gorszej. O śmierci duchowej.
W tamtych czasach powszechnie uważano, że choroby i niepowodzenia są wynikiem grzechu. Jak człowiek grzeszył, to mu albo ręka uschła, albo piorun mu trafił w chałupę, albo mu wyzdychały wielbłądy. A dziś – cóż. Dziś się tak naprawdę niewiele zmieniło.
Dziś także wielu poważnych ludzi, autorytety duchowe, głównie w świecie ewangelickim, wśród protestantów, wierzy, że tornada i trzęsienia ziemi to kara boska, a zdrowie i finansowy sukces to nagroda od samego Boga za wierność Jego nauce. A i wśród katolików słychać podobne opinie. Zwłaszcza te o karach boskich.
Prawda jest jednak taka, że choć rzeczywiście Bóg, gdy zechce, może ukarać kogoś zsyłając na niego klęski żywiołowe i przykłady takie można bez trudu znaleźć w Biblii, to są to jednak jednostkowe i sporadyczne przypadki. Większość katastrof wynika z przyczyn naturalnych, albo błędów człowieka. Gdy nasze dzisiejsze wierze się walą, gdy powstają dziury w wiaduktach na autostradach, to nie dlatego, że nas Bóg karze, ale dlatego, że ktoś przy okazji budowy wiaduktu wybudował sobie domek z zaoszczędzonych materiałów.
Przede wszystkim jednak Pan Jezus chce nam przekazać coś ważniejszego: Mianowicie to, że żaden z nas nie jest lepszy od „tamtych grzeszników”. Że nie powinniśmy się wywyższać patrząc z góry na nich, nie powinniśmy się chlubić tym, jacy to jesteśmy wspaniali i jaki to Bóg powinien być szczęśliwy, że ma nas za przyjaciół. Pan Jezus ostrzega: „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie”.
Wszyscy. Czy naprawdę tak trudno zrozumieć co słowo „wszyscy” oznacza?
Wynika z tego, że każdy z nas potrzebuje nawrócenia. Wynika z tego, że żaden z nas nie jest taki święty, za jakiego w swoich oczach uchodzi.
Nawrócenie to mocne słowo. Ja jestem kierowcą. Jadąc muszę skręcać to w lewo, to w prawo – rzadko kiedy droga prowadzi prosto do celu. Nigdy jednak nie nawracam, chyba, że pomylę drogę. Tylko wtedy, gdy jadę w zupełnie złym kierunku, gdy zabłądzę, muszę nawrócić. Muszę obrać radykalnie inny kierunek, inaczej nigdy nie dotrę do celu.
Tego od nas właśnie Pan Jezus oczekuje. Radykalnej zmiany.
Gdy zamieszczam na YouTube moje „religijne” filmiki, czasem w komentarzach jestem nazywany fundamentalistą, radykałem, czy ekstremistą i to tylko dlatego, że staram się tam przekazać te prawdy, których uczyli nas Jezus i Jego apostołowie. Tylko dlatego, że staram się przekazać to, czego uczy Kościół. Tylko dlaczego to jest dziś uznawane za radykalizm? Przez niemal dwadzieścia wieków było to „mainstreamowe” a teraz nagle stało się radykalne?
Dlatego właśnie potrzebne jest nawrócenie. Dziś bardziej niż kiedykolwiek. Dlatego, że dziś bardziej niż kiedykolwiek staliśmy się tolerancyjni, tolerując nie to, co trzeba. Zgadzamy się na kompromisy nie tam, gdzie trzeba. Akceptujemy to, czego nam akceptować nie wolno, a odrzucamy dogmaty.
Pan Jezus mówi potem przypowieść:
Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia? Lecz on mu odpowiedział: Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć.
Jeszcze rok. Tylko, że rok za rokiem mija, a drzewo nadal nie wydaje żadnych owoców. Co więcej, można odnieść wrażenie, że nawet z roku na rok jest gorzej. I co, myślicie, że Pan Jezus zapomniał o swej nauce?
Nie sugeruję tu, że koniec świata jest blisko. Nie twierdzę, że jakieś stare przepowiednie sugerują, że to już ostatni papież zasiądzie na Piotrowej Stolicy. Natomiast śmiem twierdzić, że za sto lat nie będzie tu, na Ziemi, ani jednego z nas. A niektórym to już w ogóle niewiele czasu zostało. Nie ma to zresztą żadnego znaczenia – czy to będzie jeszcze 5, 50, czy 75 lat – zleci jak z bicza trzasną. Jak się nie nawrócimy, czeka nas ciężki los.
Nie da się bowiem odkładać nawrócenia na potem. To tak nie działa. To dziś, każdego dnia, wybieramy niebo, albo piekło. To dziś, każdego dnia, żyjemy w niebie, albo piekle. Tylko, że dziś potrafimy się doskonale oszukiwać. Hipokryzja to coś, co opanowaliśmy do perfekcji. Tak dobrze to robimy, że oszukujemy nawet samych siebie.
Ale nasz Pan nas prześwietli, jak mocna lampka prześwietla papierowy abażur. Jak go zrobimy z zabrudzonego od wewnątrz bristolu, abażur będzie wyglądał pięknie na zewnątrz – do czasu, aż się zapali żarówkę. I wielu z nas właśnie jest takim brudnym abażurem. Albo jesteśmy – nasz Pan użył znacznie lepszego porównania – jak groby pobielane, „które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa.”
Jesteśmy jak zombie, chodzące trupy. Ale wcale tacy nie musimy być – wystarczy się nawrócić. By to zrobić jednak musimy sobie zdać z tego sprawę, że jesteśmy śmiertelnie chorzy. By kierowca nawrócił, musi wiedzieć, że zmierza w złym kierunku. Inaczej dlaczego miałby robić tak radykalny manewr?
GPS. Bardzo przydatne urządzenie. Gdy się go ma, nie trzeba nawracać – prowadzi prosto do celu. Ale boski GPS jest inny. GPS to God’s Plan of Salvation. Boski Plan Zbawienia. A ten zawsze zaraz po włączeniu mówi nam: „Nawróć się. Nie czekaj. Teraz jest najlepszy czas”.
Czas Wielkiego Postu. Czas przemyśleń nad naszym życiem. Czas nawrócenia. Nie przegapmy tej okazji – Pan Jezus czeka na nas w konfesjonale. Ale tym razem podejdźmy do tego na serio. Odmieńmy nasze życie. Oddajmy je Jemu. To jest nasza jedyna nadzieja. Jedyna nadzieja dla nas, naszych bliskich, dla całej naszej Ojczyzny.
Bo my nie zmienimy całego świata. Nie zmienimy nikogo – ani naszych bliskich, naszych żon i mężów, ani tym bardziej polityków. Jedyną osobą jaką mogę ja zmienić jestem ja. A jedyną, jaką możesz Ty zmienić, jesteś Ty. Lecz gdy już my obaj się zmienimy, to z nami zmieni się cały świat – bo nie będzie miał innego wyjścia. Pamiętaj jednak – warunkiem koniecznym, by tak się stało, jest to, byśmy my dwaj się nawrócili.
Piotr Jaskiernia, marzec 2013
Nazywam się Piotr Jaskiernia, mam 61 lat i od wielu lat mieszkam w Stanach. Z zawodu jestem „truckerem”, kierowcą. Moim hobby jest apologetyka, a moją pasją nowa ewangelizacja. Zawsze szukam nowych dróg, by dotrzeć z Dobrą Nowiną do kolejnych osób, stąd moja obecność tutaj.