Apologetyka presupozycyjna – cierń w oku ateistów

Apologeci presupozycyjni dosłownie zmiatają ateistów w debatach. Czym jest apologetyka presupozycyjna, zwana też apologetyką założeń? Warto się nią bliżej zainteresować. W niniejszym artykule przybliżę kwestie z nią związane i zarysuję jej podstawowe zasady.

Ostatnimi czasy gwałtownie rośnie znaczenie apologetyki presupozycyjnej wśród polemistów chrześcijańskich. Widoczne jest to szczególnie w USA. W Polsce istnieją pewne ciekawe próby kopiowania tego trendu przez niektóre szkoły apologetyczne. Próby te nie są jeszcze tak spektakularne jak w Stanach, gdzie apologeci presupozycyjni niemal zmiatają ateistów w debatach publicznych. Jeden z ateistów powiedział nawet w czasie takiej debaty: „Nigdy więcej”. Przyznał też pod naporem argumentacji strony przeciwnej, że jego ateistyczny światopogląd jest niespójny (konkretnie mówię tu o debacie pomiędzy Sye Ten Bruggencate i Brucem Gleasonem – link do niej podam na końcu). Tym bardziej więc warto zainteresować się apologetyką presupozycyjną jako wyjątkowo ciekawą propozycją dysputy. Na końcu podam linki do najlepszych debat tego typu oraz kilka linków do materiałów filmowych w polskojęzycznym Internecie. Można śmiało potraktować je jako materiał szkoleniowy. Szczerze polecam.

Niektórzy mogą nie znać głównych zasad apologetyki presupozycyjnej więc pokrótce je tutaj zarysuję. Przede wszystkim presupozycjonista nie uznaje, że ma wspólny grunt do dyskusji z ateistą. A wręcz apologeta presupozycyjny uważa, że ateista nie ma żadnego podłoża do formułowania swoich osądów (z reguły krytycznych wobec teizmu). Zamiast zgadzać się na możliwość wyciągania przez ateistę wniosków w dowolnej kwestii, apologeta presupozycyjny po prostu wskazuje na to, że ateista nie ma żadnych podstaw do tego aby wyciągać jakiekolwiek zasadne wnioski w dowolnej kwestii. Nie ważne czy tyczy się to osądów ateisty w sprawie przesłanek dotyczących istnienia Boga, epistemologii, czy po prostu zasad etycznych (w tej ostatniej kwestii apologeci presupozycyjni wyjątkowo ostro i skutecznie atakują postulaty ateistów). Mówiąc w skrócie: apologeta presupozycyjny nie polemizuje z rozumowaniem ateistów. Nawet nie musi. Wskazuje bowiem, że ateista i tak nie ma jakichkolwiek podstaw do tworzenia swoich rozumowań. Nie ma potrzeby polemizować z rozumowaniem, które zostało podcięte i zakwestionowane już u swoich podstaw.

A skąd presupozycjonista bierze podstawę dla swych wniosków? Z objawienia chrześcijańskiego, które jest dla niego autorytetem podstawowym. W Rz 1,18-22 czytamy, że istnienie Boga narzuca się w sposób oczywisty każdemu, kto w sposób nieuprzedzony spojrzy na dzieła Boże. Rz 1,18-22 jest fundamentalnym tekstem biblijnym wykorzystywanym przez presupozycjonistów. Tylko Bóg może być źródłem wiedzy pewnej i nieskończonej o nas i o świecie. Wiedzy takiej, która nie wymaga uzasadniania.

Dla presupozycjonisty punktem startu wszelkiego rozumowania jest nie tyle sam Bóg ale to, że bez Boga w ogóle nie można wystartować. Bez Boga nie ma sensu nawet zadawanie jakichkolwiek pytań bo już samo pytanie zakłada jakąś prawdę bazową. To nie rozumowanie prowadzi do wiary w Boga ale wiedza o istnieniu Boga jest koniecznym warunkiem poprawnego rozumowania (Greg Bahnsen). Oznacza to, że presupozycjonista uznaje za bezcelowe udowadnianie ateiście istnienia Boga. Dlaczego? Dlatego, że bez Boga jakiekolwiek rozumowanie i tak nie ma sensu i nie ma w czym tego rozumowania umocować. Tym samym krytyczne ocenianie przez ateistę jakichkolwiek przedstawianych mu dowodów również nie ma sensu, gdyż nie ma on dostępu do żadnej prawdy jako kryterium oceniającego i w ostatecznym rozrachunku i tak będzie musiał użyć swego rozumowania, które stoi właśnie pod znakiem zapytania.

W grę wchodzi tu tak zwany argument transcendentalny (nie mylić z transcendentnym). Gdy uznamy możliwość przeciwną, że Bóg nie istnieje, to żadne nasze rozumowanie nie ma już sensu. Żadne, włącznie z jakimikolwiek próbami podważania tegoż właśnie argumentu przez ateistę. Posłużmy się tu pewnymi analogiami. Nie ma sensu podważanie istnienia słów przy pomocy słów. Byłby to wewnętrznie sprzeczny absurd. Musisz bowiem wpierw uznać istnienie słów aby w ogóle o nich dyskutować. Tak samo nie ma sensu zaprzeczać zasadzie niesprzeczności jeśli zechcesz jej zaprzeczyć. Znowu musisz bowiem wpierw uznać tę zasadę jeśli chcesz spróbować cokolwiek w jej kwestii zanegować. Podobnie jest z istnieniem Boga: nie ma sensu podważać Jego istnienia bo gdy to istnienie odrzucimy to wszelkie nasze rozumowanie będzie już bezpodstawne, załamie się, włącznie z samym tym podważaniem. Nie udowadniamy więc ateiście istnienia Boga, tak samo jak a-słowakowi nie udowadniamy istnienia słów przy pomocy słownika. Nie ma sensu rozmowa o jakichkolwiek dowodach z ateistą bo dowód jest po prostu niemożliwy w jego światopoglądzie. Ateista wynosi się na pozycję sędziego w kwestii dowodów, choć nie ma ku temu żadnych racjonalnych podstaw. Owymi podstawami byłyby w tym wypadku wiarygodne kryteria prawdy i wnioskowania, których ateista zwyczajnie nie posiada gdyż jego rozumowanie startuje od niczego i jest zawieszone w próżni gnozeologicznej.

Ponadto ateista myli kategorie w kwestii dowodzenia. Dowodzenie metodami empirycznymi istnienia Boga spoza świata materialnego jest tak samo bez sensu jak dowodzenie definicji uczciwości przy pomocy nazw i klasyfikacji ze sklepu zoologicznego.

Mamy tu więc taką sytuację, że uznajemy dane rozumowanie za konieczne gdyż przyjęcie opcji przeciwnej doprowadziłoby nas jedynie do sprzeczności i absurdu. Jeśli odrzucisz istnienie Boga to nie masz żadnej gwarancji, że twoje rozumowanie jest w jakikolwiek sposób racjonalne. Wszelka polemika z tym argumentem presupozycjonistów również nie ma sensu gdyż wraz z odrzuceniem Boga odrzuciłeś właśnie zasadność całej swej polemiki. Możesz tkwić w solipsyzmie lub w Matrixie i wtedy twoje myśli są kontrolowane przez kogoś innego lub są tylko chaosem, co oznacza, że nie będziesz w stanie nadać im jakiejkolwiek wartości logicznej. Tylko istnienie Boga może nam zagwarantować to, że nie tkwimy w solipsyzmie lub w Matrixie i rozumujemy poprawnie. Możesz być mózgiem w słoiku, gdzie ktoś kontroluje twoje myśli i nie będziesz wiedział o tym.

Czasem ateista ripostuje, że nie ma dobrych powodów aby domniemywać, że jest mózgiem w słoiku. Mówi: z tego, że nie mogę udowodnić, że nie jestem mózgiem w słoiku nie wynika, że jestem mózgiem w słoiku. Zatem zakłada, że rozwiązał problem solipsyzmu bo jego myśli nie są sterowane przez Matrix i jest w stanie w tych kwestiach poprawnie rozumować w oparciu o prawdę. Ale przecież to jego przekonanie może być właśnie podsunięte przez Matrix lub być jego solipsystycznym złudzeniem. W Matrixie myśli mogą być ci dostarczane przez elektrody i manipulowane przez kogoś innego. Natomiast w solipsyzmie sam konstruujesz swe myśli i brak w nim jest odniesienia do jakiegoś ostatecznego i niepodważalnego kryterium prawdy. Tkwiąc w solipsyzmie możesz równie dobrze konstruować zaprzeczenia wszystkich swych myśli i owe zaprzeczenia będą równoważne poznawczo temu co zanegowałeś. Dlatego nie da się obalić solipsyzmu bo każda twoja myśl jest tylko twoją subiektywną opinią i nie istnieją tam niezależne argumenty przeciw solipsyzmowi. Ateista nie może więc w ten sposób odpowiedzieć. Ponadto jest to argumentum ad ignorantiam gdyż wnioskuje się tu o nieprawdziwości czegoś z braku dowodu na to coś. Tak oto mniej więcej argumentuje i ripostuje presupozycjonista w kwestii źródeł wiarygodności swego rozumowania i trzeba przyznać, że jest to nieźle okopana argumentacja.

Dla apologetów presupozycyjnych tak zwana apologetyka ewidencjonalna, gdzie teista próbuje udowadniać ateiście istnienie Boga, jest pozbawiona rozsądku. Po prostu dlatego, że ateista nie posiada jakichkolwiek obiektywnych kryteriów prawdy przy pomocy których mógłby ocenić przedstawiane mu ewentualne dowody. Ateista nie jest też obiektywny. Próby wykazywania istnienia Boga ateiście mogą co najwyżej doprowadzić go do deizmu. W jednym ze swoich filmów szkoleniowych, Kanadyjczyk Sye Ten Bruggencate, jeden z najlepszych w tej chwili apologetów presupozycyjnych na świecie (polecam bezwzględnie wszystkie materiały na YouTube z jego udziałem), opisuje pewien przypadek. Otóż jego znajomy udowodnił ateistce historyczność zmartwychwstania Jezusa. Czy uznała ona wtedy istnienie Boga chrześcijańskiego? Nie. Powiedziała, że zrobili to kosmici. Bruggencate podaje też przykład z człowiekiem, który wierzy, że jest martwy. Nic i nikt nie jest w stanie go przekonać, że tak nie jest. Gdy wszyscy jego znajomi i rodzina już poddali się, poprosili na końcu o pomoc lekarza, w nadziei, że może ten go przekona. Lekarz spytał więc delikwenta: „Czy trupy krwawią?”, na co ten odpowiedział – „nie”. Skoro serce zmarłego nie pompuje krwi to nie może on krwawić, jak mniemał. Wtedy lekarz skaleczył domniemanego martwego w palec aby przekonać go, że ten jednak nie umarł. Czy przestał on wierzyć w to, że jest martwy? Wcale nie. Zmienił zdanie i odpowiedział: „martwi krwawią”. Jak widać, to jak interpretujemy dowód nie ma nic wspólnego z samym dowodem. Górę wezmą i tak nasze uprzedzenia i założenia z jakimi podchodzimy do danego dowodu. Jeśli nie wierzysz w istnienie domu, w którym straszy, to nie przekonają cię żadne dowody, że tam straszy, nawet materiały video w podczerwieni. Dlatego apologeta presupozycyjny nie widzi sensu w udowadnianiu niczego ateiście, a zwłaszcza istnienia Boga. Zamiast tego woli się skupiać na założeniach ateisty.

Tak więc dla presupozycjonisty dowodem na to, że Bóg istnieje jest to, że bez Niego właściwie nic nie można udowodnić. Ale jednak coś o świecie wiemy czyli to dodatkowo wskazuje na to, że Bóg istnieje.

Oczywiście myliłby się sromotnie ktoś, kto mniemałby, że ateiści nie próbują jakoś polemizować z tym, że Bóg jest dla apologety presupozycyjnego źródłem prawdy ostatecznej. Jednak te próby polemik ateistycznych są poronione już na starcie. Przeanalizujmy kilka z takich najczęstszych prób. Najliczniej spotykana retoryka odwołuje się oczywiście do starej ateistycznej mantry o konieczności „dowodzenia” istnienia Boga, który jest źródłem prawdy ostatecznej dla apologety presupozycyjnego. Jak jednak wskazałem wyżej, opcja dowodzenia czegokolwiek jest bezsensowna z punktu widzenia perspektywy ateisty, który nie posiada żadnego obiektywnego kryterium prawdy, podług którego mógłby ocenić jakiś dowód. Po drugie, ateistyczne żądanie dowodzenia jest wewnętrznie sprzeczne ponieważ samo to żądanie jest pustym i nieudowodnionym postulatem. Inni ateiści próbują zarzucać, że odwołanie się do boskiego autorytetu prawdy ostatecznej jest koliste. Nie ma jednak kolistości w sytuacji gdy odwołujemy się do autorytetu ostatecznego, do którego wcześniej czy później i tak musimy się odwołać aby uniknąć popadnięcia w regres do nieskończoności. Ponadto nieomylnego autorytetu nie sprawdza się. Sye Ten Bruggencate podaje tu pewną ilustrację. Wyobraźmy sobie sytuację, że istnieje najsilniejszy człowiek świata. Podchodzimy do niego i żądamy udowodnienia tego. Gdy jednak wykonuje on jakąś czynność, na przykład podnosi jakiś ciężar, którego nikt inny nie jest w stanie podnieść, stwierdzamy: „nie możesz udowodnić w ten sposób swojej siły przy pomocy swojej siły bo będzie to koliste”. Czy taka riposta z naszej strony miałaby sens? Nie. Pozostałby on najsilniejszym człowiekiem świata niezależnie od tego co myślimy. Jeszcze inni ateiści pytają dlaczego właśnie objawienie chrześcijańskie ma być dla apologety presupozycyjnego źródłem wiedzy, a nie na przykład Koran. Sye Ten Bruggencate ripostuje jednak w takich sytuacjach, że ten zarzut jest błędem logicznym genetic fallacy. Reasumując, ateistyczne próby podważenia ostatecznego źródła wiedzy, jakim dla apologety presupozycyjnego jest Bóg, są mało udane i przekonujące. A przede wszystkim są bezpodstawne.

Poniżej przedstawiam w punktach próbki argumentacji jaką presupozycjoniści stosują w debatach z ateistami aby uświadomić im, że ich rozumowanie nie ma jakichkolwiek wiarygodnych podstaw.

1) Czy możesz się mylić we wszystkim? Aby się nie mylić trzeba mieć wszechwiedzę. Ale tylko Bóg ją ma, którego istnienie odrzucasz. Jeśli we wszystkim się mylisz to wykluczyłeś wszelkie swe twierdzenia jako sensowne i całą swą wiedzę, włącznie nawet z twierdzeniem, że możesz się we wszystkim mylić. Nie wiesz niczego.

2) Jesteś czegoś pewien? Bez Boga nie można być niczego pewnym. Jeśli więc niczego nie możesz być pewnym to skąd wiesz, że niczego nie możesz być pewnym? Jest to sprzeczność. Skąd wiesz, że nic nie wiesz? Znowu sprzeczność. Ponownie – nie wiesz niczego.

3) Absolutne odrzucanie prawd absolutnych jest wewnętrznie sprzeczne.

4) Skąd wiesz co jest prawdą lub nieprawdą? Masz dostęp do jakiejś prawdy? Jeśli nie to wszystkie twoje twierdzenia są bezpodstawne i zaprzeczasz sam sobie gdy zakładasz jakąś prawdę w swych twierdzeniach, roszcząc sobie prawo do wiedzy, której nie masz.

5) Jeśli masz dostęp do jakiejś prawdy to na czym ją opierasz? Powiadasz, że pewność twoich wniosków gwarantuje nauka, eksperyment i doświadczenie. Ale nawet jeśli inni naukowcy coś mówią to i tak musisz użyć swego rozumowania aby to ocenić. A więc oceniasz to wszystko i tak swoim rozumowaniem. Jednak skąd wiesz, że twoje rozumowanie jest w ogóle poprawne skoro też oceniasz je tym samym rozumowaniem? To błędne koło. Powołanie się na naukę, eksperyment i doświadczenie nie jest więc żadnym wyjściem w tej sytuacji. Nie jest też żadnym wyjściem z tej sytuacji powoływanie się przez ateistę na rzekomą skuteczność i efektywność jego rozumowania. Skuteczność też musi bowiem zostać oceniona rozumem więc nadal jest to błędne koło uzasadniania rozumu za pomocą rozumu. Czasem ateista mówi też, że jego przetrwanie w świecie jest gwarancją poprawnego stosowania przez niego jego własnych myśli. Ale przecież można przetrwać też dzięki pomyłce. Przetrwanie nie jest więc dowodem na poprawność rozumowania ateisty. Co to w ogóle ewolucję obchodzi czy ateista przeżyje lub nie? Idea skutecznego i efektywnego działania jest ponadto obarczona regresem do nieskończoności. Nigdy jej nie udowodnimy bo zawsze będziemy musieli odwołać się do tej samej idei efektywności w działaniu, której przecież mamy dopiero dowieść. Regresem do nieskończoności jest zresztą obarczona również każda próba udowodnienia przez ateistę, że jego zmysły mówią mu prawdę o świecie. Dlaczego oczy widzą? Bo mózg obrabia ich obraz. A skąd to wiesz? I tak można pytać w nieskończoność. Nieskończony regres – ponownie. Nie da się udowodnić wiarygodności postrzeżeń zmysłowych. Ateista nie ma gwarancji nawet tego, że jego zmysły mówią mu jakąkolwiek prawdę o świecie.

6) Czy inni mogą się mylić? Skąd wiesz, że nie jesteś jednym z nich? Aby to wiedzieć musiałbyś mieć zagwarantowane poprawne rozumowanie. Ale nie masz i tym samym nie wiesz czy się nie mylisz we wszystkim. Gdy ateista mówi, że teista też może się mylić to skąd to wie skoro ateista może mylić się we wszystkim i nawet w tym, że teista może się mylić? Wszelkie krytyczne opinie ateisty o apologetyce presupozycyjnej i teizmie są więc bez znaczenia.

7) Czy ma jakikolwiek sens to żeby Stwórca Wszechświata dawał ci dowody swego istnienia zanim oddasz mu hołd? Dlaczego w ogóle uważasz, że Bóg powinien ci udowodnić swe istnienie? Co się stanie jeśli Bóg uzna, że zrealizuje więcej swoich planów jeśli nie wykaże ci od razu swego istnienia? W tym momencie cała ta retoryka ateisty o konieczności dowodu na istnienie Boga rozsypuje się jak domek z kart.

8) Skąd bez zasad uniwersalnych wiesz, że coś się stosuje uniwersalnie do świata, na przykład logika lub metoda naukowa?

9) Czy uważasz, że ateizm jest lepszym światopoglądem niż teizm? Skąd to wiesz i na podstawie czego ustalasz tę „lepszość” bez posiadania jakiegoś obiektywnego i ostatecznego standardu?

10) Wiara w Boga jest nielogiczna, zdaniem ateisty. Ale skąd ateista wie to bez Boga, że jakaś logika w ogóle istnieje? Wewnętrznie sprzeczne twierdzenie.

11) Co jest złego w byciu nielogicznym? Przecież dla ateisty jesteśmy tylko przypadkowym zlepkiem komórek, które wyewoluowały z pierwotnej zupy. Czy przypadkowy zlepek komórek może być w ogóle logiczny lub nielogiczny? Sye Ten Bruggencate porównuje tę sytuację do dwóch różnych butelek z napojem gazowanym, które po wstrząśnięciu wydzielają pianę. Czy te piany czymś się od siebie różnią? Dla ateisty nasze myślenie jest z reguły ubocznym produktem ewolucji darwinowskiej, chemicznym procesem, taką pianą powstałą po wstrząśnięciu dwóch różnych butelek. Czy jest sens przypisywać wartość logiczną takim dwóm różnym pianom? Jak widać po tym przykładzie, ateista nie jest w stanie w żaden sposób wykazać wyższości swego rozumowania nad rozumowaniem teisty. Z punktu widzenia darwinowskiego światopoglądu ateisty nie da się zróżnicować jednej piany względem drugiej piany w kwestii ich jakiejkolwiek sensowności.

12) Czy logika może podlegać zmianom i nie odzwierciedla myśli Boga, w którego nie wierzysz?

13) Jeśli logika podlega zmianom i pewnego dnia na zasadzie konwencji zgodzono by się, że sprzeczność w logice nie jest niczym złym, to czy ateista by to uznał?

14) Jeśli pewnego dnia na zasadzie konwencji zgodzono by się, że jest w porządku być nielogicznym, to czy ateista by to uznał?

15) Na jakiej podstawie uważasz, że twoje rozumowanie jest logiczne? Nie możesz udowodnić swego rozumowania i jego logiczności przy pomocy logiki i swego rozumowania bo znowu wylądujesz w błędnym kole. Musisz więc przyjąć arbitralnie i na wiarę istnienie logiki i poprawności swego rozumowania.

16) Jednak skoro logika tak po prostu dla ciebie istnieje, bez konieczności udowadniania jej zasadności, to czemu Bóg też nie może tak po prostu istnieć?

17) Z punktu widzenia ateisty nie ma też sensu jakakolwiek etyka ponieważ nie wierzy on w istnienie obiektywnych prawd moralnych, które miałyby status absolutny. Z punktu widzenia perspektywy ateisty Hitler nie czynił źle ale po prostu czynił inaczej. Apologeci presupozycyjni mocno przyciskają w kwestiach etyki i pytają ateistów w czasie debat: czym się różni jedzenie cukinii od jedzenia dzieci? Czy to źle jeść dzieci? Ateiści nie są w stanie udowodnić, że jest w tym coś złego ponieważ nie posiadają absolutnych standardów moralnych. Twierdzą tylko, że gdybyśmy zaczęli jeść dzieci to przestalibyśmy istnieć jako gatunek. Jeff Durbin, jeden z najwybitniejszych obecnie apologetów presupozycyjnych na świecie, zadaje więc ateistom pytanie: „no i co z tego?”. Dla ewolucji nie ma to znaczenia. Jeśli inny ateista uzna, że powinniśmy jako gatunek wyginąć i jeść dzieci na rzecz ochrony środowiska planety, to żaden ateista nie będzie w stanie podważyć jego opinii przy pomocy swojej opinii, która będzie tylko jedną z wielu subiektywnych opinii, a nie jakąś prawdą ostateczną. Nawiasem mówiąc są już tacy, którzy zalecają kanibalizm w celu ochrony środowiska naturalnego. Jednym z adwokatów takiego myślenia jest Szwed Magnus Söderlund. Jeśli jakiś ateista się z nim nie zgadza to na podstawie jakiego obiektywnego kryterium? Nie ma takiego kryterium. Z punktu widzenia perspektywy ateisty nie ma więc żadnej moralnej różnicy między jedzeniem dzieci i jedzeniem cukinii.

18) Na jakiej podstawie zakładasz, że słowa jakie słyszysz znaczą teraz to samo co wcześniej? Na podstawie indukcji? Ale wnioskowanie indukcyjne jest błędne logicznie za każdym razem gdy spróbujemy je uzasadnić. Wspomniany już wyżej Sye Ten Bruggencate wskazuje, że rozumowanie indukcyjne prowadzi do absurdu. Mówi nam ono tylko coś o przeszłości, podczas gdy w sposób logicznie nieuprawniony rozszerzamy je w przyszłość. Skąd wiesz, że przyszłość będzie taka jak przeszłość? Bo do tej pory przyszłość była taka jak przeszłość. Takie rozumowanie jest oczywiście koliste. Karl Popper i David Hume uznawali je za obarczone regresem do nieskończoności. Nawet ateista Bertrand Russell ze smutkiem przyznawał, że nie da się logicznie uzasadnić poprawności wnioskowania indukcyjnego, które jest fundamentem wszelkich nauk przyrodniczych. Bez Boga ateista nie jest w stanie uprawomocnić indukcji będącej gwarantem regularności w przyrodzie. Jak pisał Hume, cytowany przez Poppera, na każdą odpowiedź brzmiącą „do tej pory przyszłość była taka jak przeszłość” zażąda on ponownego uzasadnienia tej właśnie odpowiedzi. Skończy się to oczywiście regresem do nieskończoności. Sye Ten Bruggencate wskazywał, że wnioskowanie indukcyjne może nas prowadzić do skrajnie nonsensownych wniosków. Możemy na przykład dojść do wniosku, że nigdy nie umrzemy gdyż do tej pory nigdy nie umarliśmy. Ewentualny kontrargument, że inni ludzie umierają i dlatego my też umrzemy, nie jest poprawny. Jesteśmy bowiem tacy sami jak inni ludzie z wyjątkiem tego, że nie umarliśmy. Sye Ten Bruggencate wskazuje też na inny przykład ukazujący, że wnioskowanie indukcyjne może prowadzić do absurdu. Przypuśćmy, że jadąc samochodem mijamy cały czas budynki w jednym kolorze. Czy na tej podstawie możemy przyjąć, że kolor następnych budynków, które też będziemy mijać, będzie taki sam? Oczywiście, że nie możemy tak wywnioskować i byłoby to właśnie błędne logicznie rozumowanie indukcyjne. A zatem ateista nie jest w stanie udowodnić nawet samemu przed sobą czegoś tak banalnego jak to, że słowa jakie słyszy znaczą wciąż to samo.

19) W dyskusji z jednym ateistą Sye Ten Bruggencate spotkał się z argumentem, że ateista wie na pewno, że istnieje. Kartezjańskie „myślę więc jestem” dobrze ilustruje ten sposób rozumowania. Jak jednak ripostuje Bruggencate, Kartezjańskie „myślę więc jestem” jest oparte na błędnym kole bo odgórnie zakłada to co ma dopiero zostać dowiedzione („jestem” jest zawarte w „myślę”). Wniosek jest tu zawarty w przesłance. Ateista nie jest więc w stanie przy pomocy poprawnego logicznie rozumowania wykazać nawet tego, że on sam w ogóle istnieje.

To takie najciekawsze punkty jakie wynotowałem sobie po obejrzeniu kilku debat pomiędzy apologetami presupozycyjnymi i ateistami. Oczywiście powyższy zestaw punktów jest subiektywny i wybiórczy. Komuś innemu mogłyby bardziej spodobać się jakieś inne elementy tej polemiki. Nie powinno się więc powyższych punktów traktować jako wyczerpującego streszczenia tych debat. Nadal zachęcam do samodzielnego wgryzienia się w całość zagadnienia, od deski do deski. Naprawdę warto. Nie musimy bezwzględnie zgadzać się ze wszystkimi postulatami apologetów presupozycyjnych ale możemy czerpać pełnymi garściami z ich dobrych pomysłów oraz rozwijać je. Możemy też stworzyć naszą własną wersję apologetyki presupozycyjnej lub połączyć ją z jakimś innym stylem apologetycznym (jak robi choćby znany apologeta chrześcijański Ravi Zacharias). Ta droga stoi przed nami otworem. Istnieją różne modele apologetyki i możemy nawet łączyć poszczególne style między sobą, preferując pewien eklektyzm. Istnieje tu nieograniczone pole dla naszej kreatywności i pomysłowości.

Na koniec warto podać kilka dalszych namiarów. Najbardziej znani w tej chwili apologeci presupozycyjni na świecie to: Sye Ten Bruggencate, Jeff Durbin, Cornelius Van Til, Ravi Zacharias i Greg Bahnsen, nazwany swego czasu „człowiekiem, którego ateiści boją się najbardziej”. Polscy apologeci presupozycyjni to: Stanisław Sylwestrowicz i Michał Prończuk (ten ostatni wydał książkę pt. Dlaczego ateizm to urojenie? Podstawowe błędy ateistów, Szczecin 2016). Polecam zainteresowanie się publikacjami i filmami wszystkich tych myślicieli.

Linki

Szkoleniowe materiały filmowe apologetyki presupozycyjnej w języku polskim:

[Edit z maja 2020] Webinar ze Stanisławem Sylwestrowiczem i Michałem Prończukiem:

Część 2 webinara:

Debaty apologetów presupozycyjnych w języku polskim:

Szkoleniowe materiały filmowe apologetyki presupozycyjnej w języku angielskim:

Debaty apologetów presupozycyjnych w języku angielskim:

[ta druga debata jest najlepszą debatą jaką kiedykolwiek widziałem]

Zgrabne odparcie najczęstszych ateistycznych mitów i nieporozumień narosłych wokół zagadnienia apologetyki presupozycyjnej:

Answering Objections to Presuppositionalism

Oczywiście jest tych debat i materiałów dużo więcej. Starałem się jednak wybrać najlepsze i zarazem najbardziej znane. Wyjątkowo dobre są zwłaszcza materiały w języku angielskim, które przedstawiłem wyżej. Zdaję sobie sprawę, że zapoznanie się z tym wszystkim wymaga czasu i cierpliwości. Niemniej jednak zapewniam, że warto poświęcić kilka jesiennych lub zimowych wieczorów na te opracowania. Jeśli ktoś chce i lubi zajmować się apologetyką to korzyści duchowe i intelektualne, jakie z tego wyniesie, będą nieproporcjonalnie wyższe od wysiłku jaki w to włoży.

Jan Lewandowski, październik 2019

Udostępnij: